Dzisiejszą Ewangelię zawdzięczamy jednemu z uczniów, który wpadł na pomysł i poprosił Jezusa: „Panie, naucz nas się modlić.”
Zacznijmy od takiej refleksji. Kiedyś ktoś nas uczył modlitwy. Może rodzice, może babcia. Rolę w tej edukacji mieli także katecheci i księża. Czy nie macie wrażenia, że edukacja modlitewna wielu ludzi w kościele zatrzymała się gdzieś w okolicach około-komunijnych? Prosty pacierz i nic więcej. Nie ma nic złego w pacierzu – przeciwnie warto go znać, ale czterdziestoletni mężczyzna modlący się „Do Ciebie, Boże, rączki podnoszę.” to jakieś nieporozumienie i przejaw niedorozwoju religijnego.
Czego dzisiaj możemy się nauczyć o modlitwie? Jak dzisiaj kształtować nas mogą czytania?
Pierwsza rzecz: modlitwa jest rozmową, a do rozmowy potrzebne są co najmniej dwie osoby – rozmówcy. Te osoby muszą do siebie mówić i wzajemnie się słuchać.
Druga rzecz: modlitwa nie jest walutą, którą się płaci. A tak niektórzy myślą – odmówię tysiąc „zdrowasiek” i zapłacę nimi za coś, czego chcę. Tak nie jest. Modlitwa to nie waluta, tylko kontakt dwóch osób, które ze sobą rozmawiają.
Trzecia rzecz: modlitwy potrzebne są nam a nie Bogu. To nie my wyświadczamy łaskę Bogu modląc się, ale my, modląc się, doświadczamy łaski. My jesteśmy obdarowani! Co nie znaczy, że modlitwa nie będzie nas kosztować.
Zapraszam dzisiaj do przyjrzenia się i zbadania swojej modlitwy. Jaki jest jej poziom, jaka jest jej wartość? Uczmy się modlitwy i pielęgnujmy ją, by dać Bogu przystęp do swojego życia.
Wasz Proboszcz O. Andrzej Mikołajczyk O.Carm
17 niedziela – 24.07.2016