Analizując życie widzimy, jak łatwo odebrać człowiekowi nadzieję. I wcale nie trzeba jakichś szczególnych, dramatycznych sytuacji, by ją utracić. Dlaczego? Może dlatego, że wygodniej się nam żyje, a nasza odporność „na życie” zmalała. A może dlatego, że często nadzieja zamienia się w pewność siebie, a człowiekowi zdaje się, że potrafi przezwyciężyć wszystko. A to niestety jest złudzenie. A do tego jest jeszcze słabsza nasza wiara. I ta słabsza wiara połączona z wielką pewnością siebie powoduje, że nadzieja przestaje człowiekowi być potrzebna. A to jest kolejne złudzenie.
Nadzieja człowiekowi wciąż jest potrzebna. Bo warto być dobrym, warto dobrze czynić, warto zostawiać po sobie ślady dobra w świecie i w ludzkich sercach. Bo poza jakąkolwiek wątpliwością jest zasada czynienia dobrze. Nawet gdyby przyszło to okupić cierpieniem. Dlaczego? W Ewangelii odpowiedź jest oczywista, co nie znaczy łatwa do zaakceptowania. Otóż dlatego, że tak właśnie uczył i tak czynił Jezus – dobro nawet za cenę krzyża. Bo dobro jest z Boga. Nawet jeśli ludzie tego dobra nie zauważą, nawet jeśli okupimy je cierpieniem. Bo chrześcijanin wie, że dobro to nie coś, a raczej Ktoś. Dobro nie jest przypadkiem. Dobro zawsze jest dziełem kogoś. Nie pytamy więc, kiedy będzie lepiej. Z Jezusem wrócimy do świata, do codzienności, aby dobro pomnażać. Z nadzieją!
Wasz proboszcz O. Andrzej Mikołajczyk O. Carm.
6 niedziela wielkanocna – rok A 17.05.2020