Każdemu z nas trafiło się zareagować na dobre rady bliskich zniecierpliwionymi słowami „Daj mi święty spokój!” Każdego nieomal dnia, wielu ludzi zamyka się w ciasnych granicach swego wnętrza, nie bacząc, że sumienia mają nie uformowane, że miarą dobra i zła nie są oni sami, że tak już nawykli do grzechu, iż go nie widzą ani w sobie, ani wokół siebie. Drażni ich wszystko, co jest przypomnieniem przykazań – nie tylko Bożych, ale i dobrego obyczaju ludzkiego. „Daj mi święty spokój!” – nie tylko słowami, ale postawą, sposobem życia tak wołają.
Jest to bez wątpienia wielki problem człowieka – zarówno poszczególnych osób, jak i całych społeczności. Jeśli na wołanie o dobro zamyka się jedna, druga, dziesiąta osoba – to zło dotyka ich oraz ich najbliższego otoczenia. Jest to nieszczęście i zwykle staje się początkiem zniewolenia męża, żony, dzieci, sąsiadów. Ale jeśli na wołanie o dobro zamyka się społeczeństwo – to już jest katastrofa. Czy czegoś takiego nie przeżywa za naszych dni i z jakimś współudziałem nas wszystkich Polska? Wołania o dobro, wołania o opamiętanie się, wołania o jedność i zgodę, wołania o poszanowanie prawdy tak wiele. Społeczeństwo, Polacy jakby byli głusi. Politycy wyprawiają niepojęte hece, zachowując się, jak bez poczucia elementarnej przyzwoitości, pracodawcy niewolniczo wykorzystują pracowników, ci zaś patrzą, jak wyjść na swoje.
Czy nie trzeba powtórzyć słów proroka Jonasza: Jeszcze czterdzieści dni, a Niniwa – a Polska, Orawa – zostanie zburzona! Mieszkańcy Niniwy usłuchali. Co będzie z Polską? Co będzie z naszą Orawą?
Wasz Proboszcz O. Andrzej Mikołajczyk O.Carm
3 niedziela zwykła rok B 21.01.2018