Dzisiaj ewangelista Łukasz prowadzi nas z Betlejem do Jerozolimy. To jakieś dwie godziny, piechotą, z dzieckiem w chuście. Jezus ma 40 dni, trzeba Go w świątyni Bogu ofiarować. Idzie Maryja, idzie Józef. Biologiczna – choć niezwykła – matka. I adopcyjny ojciec – tak to można nazwać. Ewangelista oboje nazywa rodzicami. Dla obojga Dziecko było zaskakującym darem. I oboje, nie wszystko rozumiejąc, ten dar przyjęli. Z zadania się wywiązali. Nie znamy szczegółów życia Świętej Rodziny. Domysłów powtarzał nie będę. Co wiemy na pewno? Otóż to, że w tej niezwykle wyjątkowej sytuacji mieli do siebie zaufanie i szacunek. Także szacunek dla Dziecka, dla życia, które zjawiło się przy nich. Podjęli się trudu opieki, troski – ile wysiłku kosztowała ich już na początku ucieczka przed ludźmi Heroda. Ale najpierw – i o tym czytaliśmy w ewangelii – ofiarowali Jezusa, to swoje i nie swoje Dziecko Bogu. To był zwyczaj i prawo powszechnie wtedy przestrzegane. Przypominało, że życie nie jest własnością rodziców. Oni dzieci otrzymują w depozyt, by strzec, rozbudzić w nich człowieczeństwo, wychować, by otworzyć na prawdę i dobro. Oczywiście, rodzice tamtej epoki swoje dzieci kochali i gotowi byli na wszystko, by dzieci bronić. Ale głęboka była świadomość świętości życia. Głębokie było przekonanie, że dziecko, że życie jest wielkim darem Boga.
Dzisiejszy świat, ten nasz europejski świat, zdołamy uratować przed zalaniem ludźmi innych narodów, kultur i religii tylko wtedy, gdy rodzina stanie się znowu rodziną, a życie będzie w niej oczekiwane, przyjmowane i strzeżone jak najważniejszy dar i podstawowa wartość. A może nie o ten argument chodzi? Może powinniśmy niezależnie od naszych obaw całkiem po prostu pokochać rodzinę i pokochać życie, jakie w niej się rodzi. Na pewno powinniśmy się przeciwstawiać wszelkim usiłowaniom podważania i niszczenia instytucji rodziny. Na pewno powinniśmy być dalecy od wszelkich form niszczenia życia, czy manipulowania życiem. I też na pewno powinniśmy mieć więcej odwagi, by dar życia przekazywać. Obiegowy argument, że czasy są ciężkie nie jest racją na dziś. Nasi dziadowie i pradziadowie żyli w czasach trudniejszych. Tyle, że bardziej kochali dzieci, niż samych siebie i swoją wygodę. I bardziej ufali Bogu.
Wasz Proboszcz O. Andrzej Mikołajczyk O.Carm
Świętej Rodziny: Jezusa, Maryi i Józefa 27.12.2015