Boże dary

Aby obudzić w uczniach wiarę, aby umocnić ich nadzieję na godzinę ofiary, zaprowadził Pan Piotra, Jakuba i Jana na górę Tabor. Tam przemienił się wobec nich. Okazał im swój nadziemski majestat na ludzki sposób – bo jakże inaczej, skoro stał się człowiekiem. W odczytanej dziś opowieści  uderza nas zdanie o tym, że schodząc z góry, rozprawiali między sobą, co znaczy powstać z martwych. Nie rozumieli. Wszystko to było dla nich – i pozostało dla nas – tajemnicą i wyzwaniem. Obdarowani przez Boga, nie rozumiemy wielkości daru, a bywa, że go nawet nie dostrzegamy. Coś jak dzieci, które cieszą się pluszowym misiem, nie rozumiejąc, że pierwszym darem jest obecność i miłość rodziców. Bez nich nie było by misia. A przecie pluszowa maskotka może przesłonić tych, którzy ją przynieśli.

Nasz problem polega na zawłaszczaniu Bożych darów, na przypisywaniu ich sobie: To ja swoim wysiłkiem, pracą, zdolnościami, swoją wytrwałością zdobyłem wszystko. Nie przeczę, potrzebna jest praca, wysiłek i wytrwałość. Wszystko jednak zaczyna się nie w nas, a w Bogu. Wszystko jest więc Jego, Boże, i do Niego powinno powrócić. Pewnie dlatego nie zdziwił się Abraham, gdy Bóg zażądał: Złóż mi w ofierze swojego syna jedynego, którego miłujesz. Nie powiedział „oddaj mi swego syna”, ale „złóż w ofierze”. Ofiarować Bogu cokolwiek, to oddać Mu to, co i tak jest jego. To coś tak, jak z urodzinowym prezentem dziecka, którym jest drobiazg kupiony przecież za pieniądze rodziców. A oni się bezgranicznie cieszą. Tak samo cieszy się Bóg. A my – jak małe dzieci – sądzimy, że daliśmy Mu coś naszego. Wciąż nie pojmujemy, jak bardzo zostaliśmy przez Boga obdarowani zanim cokolwiek mogliśmy pomyśleć. Pierwszym darem jest życie sięgające wieczności. Największym zaś darem jest On sam.

Wasz Proboszcz O. Andrzej Mikołajczyk O.Carm

2 niedziela wielkiego postu – rok B 25.02.2018

01_Chyżne